Silnik renderujący Arnold to program z dużym potencjałem. Poddaliśmy go testom na architektonicznej scenie. Zobacz jak wypadł.
W jednym z naszych newsletterów była zapowiedź testów silników renderujących w programie 3ds Max. Na pierwszy ogień idzie Arnold Render czyli silnik, który zastąpił już niewspieranego Mental Ray’a. Opisywany jako silnik wszechstronny i często używany przez duże firmy do produkcji filmowych czy reklam. Kupując subskrypcję 3ds Max czy Maya mamy go w pakiecie z programem. Jest to oczywiście wersja komercyjna, bez żadnych tzw. znaków wodnych i w ramach subskrypcji mamy zawsze jego najnowszą wersję. Obecnie silnik wykorzystuje moc tylko CPU, ale w tamtym roku pojawiły się zapowiedzi wersji wspierającej GPU.
Wracając do sceny – pierwotnie zrobiona w programie Maya i modele zostały przeniesione do 3ds Max. Jestem głównie użytkownikiem programu Maya, lecz architekci korzystają głównie z programu 3ds Max, więc musiałem szybko się z niego podszkolić i zrobić test. Ku mojemu zdziwieniu po dwóch dniach klikania zacząłem czuć się w tym programie już bardziej pewnie. Wszystkie tekstury i shadery zrobiłem na standardowym materiale Arnold’a czyli Standard Surface. Do sceny dodałem siedem źródeł oświetlenia i jeden portal lights. Każde światło ma w ustawieniach w sample „3”. Poniższy załączony finalny render prosto z programu bez żadnych poprawek i postprodukcji.
Render zrobiliśmy na dwóch różnych konfiguracjach, w rozdzielczości 1920 x 1080.
Specyfikacja pierwszego komputera:
Specyfikacja drugiego komputera:
Podsumowując Arnold Render spisał się wyśmienicie. Przy wysokiej rozdzielczości FHD, średnich ustawieniach jakości, ilości źródeł oświetlenia 7, zachował czasy renderów poniżej godziny! Polecam sprawdzić i przetestować, tym bardziej, że jest bardzo intuicyjny i łatwy do nauczenia!